18 lutego 2011

Kompania - część 3

Korytarze były ciemne i śmierdziało w nich stęchlizną, prąd w całym budynku był odcięty co zbudzało jeszcze bardziej moją podejrzliwość i czarnowidztwo. Nie zapowiadało się to dobrze. Wiedziałem o tym zarówno ja, Kapral i reszta chłopaków z drużyny dlatego nikt nawet nie pozwolił sobie na wydanie najmniejszego dźwięku, choć do końca nie wiadomo czy mogłoby nam to pomóc w przypadku tubylców każdy wolał dmuchać na zimne. Poruszaliśmy się powoli, nawet bardzo powoli i w zwartej grupie. Lepiej było sprawdzać teren pół dnia niż dać sobie głupio odciąć drogę ucieczki. Jedynym świadectwem naszej obecności było światło latarek podwieszonych do naszej broni, które przemykało po ścianach i całej długości korytarzy. Nagle cisze przerwała kanonada wystrzałów, która rozniosła się po całej elektrowni. Jednakże ucichła równie nagle jak się rozpoczęła.
- Trojka, tu Jedynka jak nas słyszycie - odezwał się głos w mojej słuchawce radiooperatora.
- Tu Trójka, głośno i wyraźnie.
- To wy strzelaliście?
- Nie.
- Kurwa... nie możemy nawiązać kontakt z Dwójką - meldował głos radiooperatora z pierwszej drużyny.
To oznaczało, że nie jest dobrze. Jest źle. Nawet bardzo źle.
- Kontakt! Mamy kontakt! - krzyczał radiooperator Jedynki.
Nie zdążył nadać do końca komunikatu gdy po elektrowni rozniosły się kolejne odgłosy wystrzałów. Tym razem trwały nieprzerywalnie, strzelali długimi seriami. Co oznaczało, że nie jest tak źle... przynajmniej się bronią.
- Jedynka ma kontakt, Dwójka oberwała - zameldowałem Kapralowi.
- Wycofujemy się... nawiąż kontakt z Jedynką.
Tym razem nie zależało nam na zachowaniu ciszy. Ruszyliśmy biegiem w kierunku wyjścia w między czasie bezskutecznie starałem się nawiązać kontakt z Jedynką. Nikt mi nie odpowiadał byli zbyt zajęci walką o czym świadczyły ciągłe wystrzały, do których się zbliżaliśmy.
- Trójka... Trójka... potrzebujemy wsparcia. Otoczyli nas. Nie jesteśmy w stanie się przebić do wyjścia. Jesteśmy przy pokoju kontrolnym. Potrzebujemy wsparcia najszybciej jak się da. - Nowak musiał naprawdę głośno krzyczeć bym mógł usłyszeć to co mówi. Trwała tam naprawdę niezła sieczka.
- Kapralu, Jedynka potrzebuje wsparcia. Są przy pokoju kontrolnym - zameldowałem.
- Złap Kijaka. Niech wyśle kogoś do nas.
- Żelazny Dwa do Żelazny Jeden. Odbiór - cisza... - Żelazny Dwa do Żelazny Jeden.
Nic.
- Kapralu - odwróciłem się by zameldować o braku kontaktu, lecz zobaczyłem jak ten tylko unosi karabin.
Strzał, drugi... cała seria w ciemność za mną. Padłem ogłuszony tą kanonadą. Reszta chłopaków przyłączyła się do ostrzału, zaszli nas od tyłu.  Podźwignąłem się i złapałem za mojego kałacha i zacząłem strzelać. Bardziej jak na precyzję stawialiśmy na siłę ognia, naboje 7,62 idealnie do tego się nadawały. Kaprał dał sygnał do oderwania się, wzajemnie się kryjąc każda para żołnierzy odrywała się od wroga. W końcu zostałem tylko ja i Kapral, chłopaki z tyłu już rozpoczęli ogień zaporowy. Kapral odskoczył jako pierwszy, ja miałem kilka sekund zwłoki... za dużo. Poczułem silne uderzenie w tlecy... czarna sylwetka powaliła mnie na ziemię. Starałem się walczyć... ale byłem bez szans... straciłem przytomność.

***

Ciemność. Cisza, spokój... nareszcie...

4 komentarze:

  1. ...zobaczyłem anioła... :>

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie do końca... Kolejna część za miej więcej tydzień. Trzymajcie ręke na pulsie.

    OdpowiedzUsuń
  3. A nie mógłbyś wpleść jakiegoś miłosnego wątku? Wiele osób na to z pewnością czeka

    OdpowiedzUsuń
  4. Raczej nie planuje. Na pewno nie jako wątek pierwszoplanowy.

    OdpowiedzUsuń